Okres Świąt Bożego Narodzenia
Powoli przychodzi czas na podsumowania ostatnich dni. Czas przed Świętami przyniósł jak zwykle gorączkowe przygotowania; ich zewnętrznym objawem, wyraźnie rzucającym się w oczy są zawsze niekończące się korki, okraszone co kilka kilometrów kolizją, albo i wypadkiem. Sytuacji nie poprawiała pogoda, typowa bardziej dla końcówki marca – nieustannie padający deszcz…
Ale wracając do tytułu: Woda i ogień, takie słowa w tytule tuż przed Świętami Bożego Narodzenia brzmiały niecodziennie, tym bardziej, że oba te żywioły nie idą w parze. Więc, o co chodzi? W przedświąteczny wtorek rano, na ulicy Patriotów przy stacji kolejowej Miedzeszyn, zapalił się samochód ciężarowy. Akcja strażaków była błyskawiczna i zakończyła się pełnym sukcesem. Pożar nie rozprzestrzenił się i nie spowodował poważniejszych szkód w pojeździe. Na czas gaszenia pojazdu autobusy jeżdżące w tym rejonie skierowane zostały do ulicy Przewodowej. Sprawa ognia została, więc chyba niniejszym wyjaśniona.
Sprawa wody jest pewnie bardziej oczywista. Około godziny 11:00 kierowcy z linii 146 i 702 przekazali informację o utrudnionym przejeździe Wałem Miedzeszyńskim w rejonie ulicy Ogórkowej. Powodem problemu było 30 metrowe rozlewisko wody na jezdni. Wszyscy w tym miejscu pomyślą, że przyczyną powstania jeziorka były intensywne jak na tą porę roku opady deszczu, ale nie zupełnie. Jak dowiedziałem się z miarodajnych źródeł, sprawcami byli dwaj uciekinierzy, którzy zatkali ogonami studzienkę kanalizacyjną. Dla ułatwienia podpowiem, że mieli skończyć żywot w galarecie z odrobiną soku z cytryny. Jeżeli jesteśmy przy temacie ryb, to statystyki wskazują, iż w Polsce gwałtownie spada spożycie śledzi. Jak twierdzą smakosze nie pasują do wina i piwa. Czyżby mocne trunki rzeczywiście wychodziły z mody?
Chyba jednak nie. Kolejne dni Świąt pokazały, że lobby śledziowe jest całkiem mocne. Szczególnie w pierwszy dzień Świąt ruchu na ulicach prawie nie było. Zdjęcia wykonane na przemysłowym czy dziś raczej już biurowym Służewcu robiliśmy ok. godz. 08:30. Kilka samochodów w zasięgu wzroku, jakaż to różnica w porównaniu ze zwykłym roboczym dniem… Dzięki temu zdarzeń drogowych prawie nie było. Ale bardzo wiele interwencji spowodowali nietrzeźwi pasażerowie. Śpiący na ciepłych autobusowych podłogach, urządzający awantury kierowcom, kontrolerom biletów, a także atakujący współpasażerów. Wstyd, obciach, żenada – zachowanie kompletnie niewspółgrające ze świąteczną atmosferą.
Pod koniec dnia spadł śnieg, jednak nie spowodował dużych utrudnień. W nocy temperatura zaczęła spadać, ale drogowcy nie dali się zaskoczyć i szybko wygrali z pierwszym, no może nie atakiem, ale znakiem zimy. Następny dzień znów upłynął spokojnie, biały świat dokuczał w zasadzie jedynie kierowcom linii podmiejskich, co na bieżąco sprawdzaliśmy, znajdując się także w nietypowych miejscach. Święta kończą się tylko częściowo, jeszcze weekend, Sylwester i Trzech Króli. Miejmy nadzieję, że dni będą spokojne, a przełom roku pozwoli na pracę na zwolnionych obrotach.
mb/Janusz Bubel
źródło: „nr.waw.pl”